niedziela, 13 kwietnia 2014

Krótka historia cukiernicza Kasika

Przez ostatnie 2 tygodnie miałam niebywałą okazję i możliwość pracowania w prawdziwej cukierni! :-))
Może nie stworzyłam super arcydzieł, może nie zrobiłam ich wiele ale cała ta otoczka i Wiedza jaką posiadłam, sprawiły, że mam mega niedosyt! :-) Pewnie nie jest to zajęcie jakie chciałabym wykonywać do końca życia - jest zupełnie inaczej niż w domowej cukierence, ale z miłą chęcią spędziłabym tam jeszcze trochę czasu. Zwłaszcza, że towarzystwo i atmosfera były znakomite.
I choć na początku kulanie wielkanocnych jajeczek przez 7 godzin było nudnym i zniechęcającym zajęciem, to już po drugim dniu byłam mega nakręcona! Główna różnica przy robieniu okazjonalnie tortów w domu, a pracy nad ich produkcją w cukierni, jest taka, że tam nie robi się dwóch, trzech kwiatuszków, ale robi się ich np. 250 z rodzaju ... przy czym rodzajów jest np. 5 ;-) I może się to wydawać nudne ale najważniejsze to wyciągnąć z tego naukę. Bo to jest tak, jak w filmie "Karate Kid" - wszystkie okrężne ruchy przy myciu auta mają znaczenie! :-)

Poniżej krótka historia, krótkiej cukierniczej kariery, uwieczniona na kiepskich zdjęciach z telefonu - ale są ! :-)

     Baranki wielkanocne


Bratki, które przyozdobią wielkanocne mazurki





        Kaczuszki i Kaczorki



                Torcik


... a w środku styropian, czyli makieta na targi ślubne





 "Dzikie" niezapominajki, bo dla mnie niezapominajki to niebiesko białe kwiatuszki dzieciństwa! 


         Kaczeńce :-)




 Króliczki i szaraczki




            Stokrotki



 Prawie 5,5 kg wagi, tort gigant :-) ... dla mężczyzny :P




Na zakończenie wspaniałej przygody:




Dziękuję za miłe przyjęcie, naukę i wspólnie spędzony czas!



1 komentarz:

  1. Ależ tego cuda sporo! Kasik - każde doświadczenie jest cenne!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :-)